Wraca³em ju¿ z po³owu, a sieci chude z g³odu, fis A
Ten cz³owiek sta³ na brzegu, wyp³yn±æ kaza³ znów. E fis E
Gdy zarzuci³em sieci ws³uchany w jego s³owa,
Ja nie wiem, w jaki sposób, ¿e ryb tam by³o w bród.
Ach, kim ty jeste¶, cz³owieku, ¿e mocne s± twe s³owa,
¯e moc jest w twoich d³oniach, ¿e idziesz w imiê Boga.
Poszed³em wtedy za nim, wesele by³o w Kanie,
Tam z dzbanów pe³nych wody da³ wino m³odej parze.
Nie jeden raz, jak szli¶my, gdy ¶lepiec o grom b³aga³,
On wtedy jednym s³owem ¶lepemu wraca³ wzrok.
Widzia³em te¿ t³um g³odnych, jak o kês chleba ³ka³,
Najedli siê do syta, choæ piêæ bochenków da³.
I szed³em te¿ po wodzie tak, jak szed³ do mnie on,
Zw±tpi³em, zacz±³em ton±æ, on poda³ mi swoj± d³oñ.
Gdy w Paschê jad³ wieczerzê, powiedzia³ ³ami±c chleb,
¯e to jest jego cia³o, a wino - jego krew.
A potem siê go zapar³em, widzia³em, jak d¼wiga³ krzy¿.
Tak gorzko, gorzko p³aka³em, i on wybaczy³ mi.
Widzia³em go dnia trzeciego, gdy w wieczerniku by³,
A gdy wstêpowa³ w niebo, otuchy nam doda³ i si³,
A potem co¶ siê sta³o, szum z nieba, ognia b³ysk
I odt±d mnie ludzie pytaj±, pytaj± mnie do dzi¶.
|